Warsztat Piwowarski – prawdziwy kraft z wrocławskiego Tarnogaju
Piwowarstwo rzemieślnicze ma różne oblicza. Ten wrocławski browar przepełniony jest wręcz „duchem kraftu”, bo większość elementów służących do produkcji piwa to inwencja twórcza Jarka Hołowiakia, który pracując w „korpo”, wymyślił sobie, że wybuduje browar. Mowa o Warsztacie Piwowarskim, czyli niewielkim wrocławskim browarze, który mieści się wśród hal produkcyjnych z dala od historycznej starówki miasta.
Fanom Świata Według Kiepskich nie trzeba tłumaczyć, co to jest Tarnogaj – no wiadomo przecież, że tu mieszka Walduś 😛 A tak poza tym, to wrocławskie osiedle spełniające zarówno funkcję sypialni miasta (choć na to miano zdecydowanie bardziej zasługuje sąsiedni Gaj) jak i przemysłową. I to właśnie w części przemysłowej znajduje się Warsztat Piwowarski.
Wyjaśnię tylko, że w ubiegły piątek wraz z wrocławską śmietanką wrocławskiej blogosfery kulinarno-lifestylowej miałem okazję spróbować połączenia piw z Warsztatu ze specjalnie przygotowanymi na tę okazję daniami. Zaserwowano nam propozycje kulinarne to propozycje powstałe na bazie przepisów Moniki Szeffler i Natalii z Małej Cukierenki. Wszystko było dobre, ale zdecydowanie najlepsze Tartaletki z serem z niebieską pleśnią – polecane do „Nocy na Tarnogaju” (stouta), ale pasujące też do innych, nieco bardziej chmielonych piw. W „konkursie” na najlepszą parę potrawa-piwo zdecydowanie zwyciężył RiSzard I w towarzystwie piwnego ciasta czekoladowego z kremem orzechowym.
No ale wróćmy do samego browaru i tego, jakie zrobił na mnie wrażenie. Żeby dojść do Warsztatu trzeba pójść tam, gdzie ptaki zawracają, a psy… no dobra kawałek za zabudowania mieszkalne. Po przejściu przejść przez szlaban, mijamy szereg leciwych i niezbyt entuzjastycznie wyglądających fabryczno-magazynowych pawilonów. W końcu dochodzimy, a jakże do parterowego pawilonu z wymalowanym czarną farbą napisem „Warsztat Piwowarski”.
To właśnie w tym miejscu królową 500 litrowej warzelni jest popularna w piwnym półświatku „Marusia” – osoba, której nie trzeba przedstawiać chyba nikomu, kto zajmuje się piwowarstwem domowym. Jeśli ktoś jeszcze nie kojarzy osoby, to dodam tylko, że Agnieszka Wołczaska-Prasolik jest pomysłodawczynią i współorganizatorką Wrocławskiego Festiwalu Dobrego Piwa.
Ci, którzy do tej pory zwiedzali tylko piękne, błyszczące browary restauracyjne, wybudowane pod przysłowiową „kreskę”, pewnie byliby w szoku. Tutaj panuje duch kraftu i to kraftu w najczystszym tego słowa znaczeniu i przez duże międzynarodowe „C” 😛 . Kadź warzenia przerobiona z kotła do ziemniaków, filtracyjna z czegoś tam od mleka, a fermentory każdy inny: kilka dużych, kilka małych, część stożkowych, część z płaskim dnem. I do tego jeden odziedziczony po „starym” Artezanie. Większość robiona i przerabiana przez samych właścicieli.
I tu się rodzi pytanie, czy żeby robić dobre piwo, trzeba mieć ładny sprzęt za miliony? Odpowiedzi mogę udzielić tylko jednej, spróbuj „Nocy na Tarnogaju”, to się przekonasz 😉