[Książęce Złote Pszeniczne] Lepsze wrogiem dobrego!
No i przyszedł czas na kolejną pozycję z nowej „kolekcji specjalności” Książęcego. Dziś piwo kontrowersyjne bo na forach branżowych uznane za delikatnie mówiąc „mało wybitne”.
KSIĄŻĘCE ZŁOTE PSZENICZNE
Producent: Kompania Piwowarska
Ekstrakt: 12 %
Alkohol: 4,9 %
Książęce Pszeniczne na rynku polskim zagościło jeszcze na długo przed pojawieniem się „kolekcji”. Tamto piwo dostępne było w mniej efektownej oprawie (choć w niektórych pubach miało swoje dedykowane szkło). Gdy tylko dowiedziałem się o nowościach związanych marką Książęce zwróciłem się do działu marketingu KP z zapytaniem czy „nowa pszenica” będzie tą samą importowaną z Holandii?
Piwna kolekcja specjalności Książęcego, w tym Książęce Złote Pszeniczne to zupełnie inna marka niż Książęce Pszeniczne, które dotychczas było częścią portfela Kompanii Piwowarskiej. Nasze trzy premierowe propozycje powstały na bazie wielomiesięcznej pracy nad doskonałą kompozycją w poszukiwaniu idealnego smaku. Decyzja ta jest wypadkową strategii Kompanii Piwowarskiej, która opiera się głównie na wprowadzaniu na rynek piwny innowacji i modelowaniu oferty produktowej w celu jej optymalnego dostosowania do rosnących i wciąż zmieniających się potrzeb konsumentów. Kompania Piwowarska starannie przygotowała się do wprowadzenia piwnej kolekcji Książęcego, z pietyzmem szukając doskonałego, zróżnicowanego i łatwo przyswajalnego smaku. Książęce to zupełnie nowy smak i koncept – odpisała mi pani Marta Karaś, specjalista ds. PR marek.
To właśnie wtedy zacząłem się zastanawiać czy w tyskim browarze będą mięli pomysł na zrobienie lepszego „pszeniczniaka” niż ten holenderski?
Na spotkaniu organizowanym przez Pilsnera mięliśmy okazję spróbowania dwóch nowych Książęcych: czerwonego i czarnego, smak złotego do dziś pozostawał dla mnie tajemnicą. Czytałem jedynie opinie z których większość była raczej negatywna, jednak zdarzały się też w prawdzie mniej liczne „pozytywy”. Nie pozostawało nic jak spróbować i przekonać się kto ma rację, zadanie ułatwiła Kompania Piwowarska, która podesłała mi paczkę Książęcych (więcej o tym w recenzji Czerwonego Lagera).
Książęce Złote Pszeniczne zamknięte jest w tyskiej rzeźbionej butelce ze złoto-brązową etykietą z kłosem pszenicy na pierwszym planie. Podobnie jak przy czerwonym i czarnym na „kontrze” kilka informacji m.in. o tym, że piwo pszeniczne podkreśla smak drobiu, ryb, sałat, grillowanych warzyw i serów. Jest też temperatura serwowaniu 1-4 st. C.
Jak Pan Bóg nakazał piwo pszeniczne podaje się w typowej szklance do weizenów wąskiej pośrodku, rozszerzającej się ku górze. Ta z logo Książęcego prezentuje się bardzo ładnie, wykonana jest z grubego szkła i ma porządną „ciężką stopę”.
Wizualnie „złoty książę” prezentuje się nieźle, piwo jest słoneczno-złociste, pokrywa je gęsta piana, która po kilku chwilach redukuje się do centymetrowego kożuszka. Schody zaczynają się przy zapachu bowiem Złote Pszeniczne w temperaturze 4 st. C prawie w ogóle nie pachnie.
Próbuję i już w pierwszym momencie potwierdzają się komentarze i opinie na temat tego piwa – to w ogóle nie smakuje jak piwo pszeniczne! Lekka goryczka połączona z jakąś dziwną słodyczą, która zostaje w ustach po przełknięciu nie trafia w mój gust. Piwo nijakie i ekstremalnie płaskie. Pytam się, gdzie są typowe dla weizenów goździk, banan, posmak drożdżowy i nuta kwaskowa?
Choć jeszcze nie przeprowadziłem dogłębnej analizy ciemnego, już dziś mogę powiedzieć, że Książęce Złote Pszeniczne to czarna owca w stadzie, które miało za zadanie wykreować opinię, że duże koncerny też potrafią uwarzyć niezłe piwo.
Próbowałem i… takie sobie. Przy niemieckich weizenach wysiada
Ta wstrętna słodycz to „zasługa” syropu cukrowego… Kto dodaje coś takiego do pszeniczniaka????!!!
no niestety właśnie pije to piwko i jest niestety co najwyżej średnie
Zgodzę się z opinią, że koło pszenicznego piwa to to nie stało. A tak lubiłem Książęce Pszeniczne (nie złote)…
Piłem i miałem to samo wrażenie – to nie smakuje jak pszeniczne, ale mojej lubej, która piwa nie lubi, smakowało.
No ja po 10 latach picia Tyskiego, a czasami Żubra i Lecha Pilsa, postanowiłem przestać się faszerować powyższymi chemicznymi piwami. I właśnie teraz piję pierwsze moje w życiu piwo przeniczne, dokładnie to o którym tu mowa, no i muszę przyznać że w pierwszej chwili kolor mnie odstraszył, ale po kilku łykach nie wydaje się złe… Może mi doradzicie które pszeniczne jest ok, ma podobny smak i cenę do Tyskiego, i po wypiciu kilku w pubie nie będzie na drugi dzień mnie baniak nawalał?
Prawdziwy hefeweizen (piwo pszeniczno-drożdżowe) ma inny smak niż jasne lagery, więc z natury raczej nie powinno być podobne do Tyskiego.
Na dobry początek polecam Paulanera i Ciechana to dwa dość dobrze dostępne i smaczne „pszeniczniaki”. W mojej okolicy można też kupić bardzo fajną pszenicę od czeskiego Primatora.
A mnie tak zastanawia czy nie było ci szkoda czasu na recenzowanie tych… nie wiem jak to nazwać bo na pewno nie piw???
Z góry wiadomo jaki będzie wynik takich degustacji.
Piję to „piwo” i po dwóch łykach zaprzestałam, bo szkoda mi spożywania na darmo takiej ilości niesmacznych kalorii. Zero smaku, zero zapachu, kolor moczu chorych na niewydolność nerek. Nie ma światła w tym „piwie” i nie ma w nim piwa, a w szczególności piwa pszenicznego. Może to jakiś nowy gatunek??? 🙂 Zdecydowanie nie polecam. Smakoszka piwek poleca Paulanera 🙂