Beer Geek Madness – dwa dni po imprezie…

Dałem sobie dwa dni na ochłonięcie po Beer Geek Madness. Bałem się, że jak opiszę wrażenia z imprezy na świeżo to trochę przesłodzę relację. Jednak mimo upływu czasu uśmiech na myśl o ubiegłej sobocie nie znika mi z twarzy. Było świetnie!

Jedyny zawód był taki, że do Wrocławia nie dotarł sam Mikkel Borg Bjergsø, a duński browar reprezentowali Fredrik Johansen (kierownik baru Mikkeller & Friends) i Robert Ureke znany jako DJ Rob Love (kierownik baru Mikkeller w Kopenhadze). Na imprezę wybrałem się bez aparatu i zastanawiałem się jak szczegółowy rysopis gości będę musiał przygotować, żebyście sobie mogli ich wyobrazić. Na szczęście z pomocą przyszła Arletta Ziemian z Browaru Stu Mostów, która podesłała mi zdjęcia z wizyty Mikkellerów i części polskiej sceny „craft” w ich przybytku.

 

Na wieczornym spotkaniu z Fredrikiem i Robertem usłyszeliśmy sporo dobrego o ich szefie, trochę o planach związanych z otwarciem firmowego brewpubu w Kopenhadze. Najciekawsze, choć chyba niezbyt odkrywcze stwierdzenie padło na koniec. Goście z Danii zauważyli, że piwo niesamowicie łączy ludzi. Czy znacie jakieś kolaboracje pomiędzy najbardziej znanymi producentami wina – pytał Fredrik.

No i faktycznie piwni geekowie, którzy odwiedzili wrocławskie Zaklęte Rewiry zrobili niesamowitą atmosferę. Na imprezę przyszedłem sam, ale na after-party w Kontynuacji wyruszyliśmy już paczką przyjaciół. W międzyczasie zamieniłem kilka słów i uścisnąłem chyba z setkę dłoni należących do niesamowitych ludzi, pokręconych na punkcie dobrego piwa. Wszystkim Wam należą się podziękowania takiej samej mocy jak te dla organizatorów.

Jeśli chodzi o „smakową” stronę wydarzenie to też było niezwykle udanie. Z Mikkellera spróbowałem zaledwie trzech piw: IPA na dzikich drożdżach stworzonej przy współpracy z browarem Prairie Artisanal Ales, porteru z dodatkiem owocu Yuzu leżakowanego w beczce BA Orange Yuzu Glad I Said Porter Grand Marnier Ed oraz stoutu owsianego Beer Geek Breakfast. Może Was zaskoczę ale z całej tej trójki najlepiej smakował mi ten trzeci.

Powiem Wam jeszcze, że utwierdziłem się w przekonaniu, że polskie browary nie mają się czego wstydzić nawet na imprezach rangi międzynarodowej. Konkurs Beer Geek Choice wygrała Pracownia Piwa. Zwycięstwo wydaje się być zasłużone bo Dragon Fire to świetne piwo, które z pewnością podbiłoby serca piwnych fanów nawet gdyby było lane poza BGM. Jak dla mnie trochę zabrakło zapowiadanego pieprzu ale aromat chmielowy i konkretny smak wynagrodziły ten brak. Atakujcie Pracownię, żeby wprowadziła to piwo do regularnej oferty 😉

Moim cichym faworytem był Knyf z browaru SzłPiw. W „normalnych realiach” to piwo nie miałoby racji bytu, no ale bawiliśmy się na szalonej imprezie dla piwnych świrów. Ciemno-bordowe piwo o kwaskowo-winnym aromacie i smaku na który składały się lekki kwasek, umiarkowana słodycz i ostrość papryczki habanero w proporcjach pozwalających rozróżnić każdy z nich idealnie wpisywało się w klimat „piwnego świrowania”.

Trzecim z piw, które wywarło na mnie i nie tylko na mnie, pozytywne wrażenie był deser od browaru Bednary i Piwoteki czyli O rzez ku… Na początku myślałem, że smak orzechów w tym piwie miał pochodzić od samych słodów, jednak już pierwszy kontakt z mega-orzechowym zapachem tego trunku przywodził na myśl skojarzenia z aromatem do ciasta. Na „afterze” sam Mason przyznał, że źródłem smaku i aromatu były trzy elementy: słody, orzechy i ekstrakt orzechowy.

Na drugim biegunie czyli po stronie niewypałów imprezy znalazły się dwa piwa. Pierwsze to Czekoladowa Dolina z browaru Podgórz. Nie wiem co piwowarowi strzeliło do głowy, że do świetnie pachnącego gorzką czekoladą RISa dodał wiadro papryczek chilli, które całkowicie zabiły smak i sprawiły, że wypiciu 0,2 litra towarzyszyła przyjemność podobna do spożycia litrowego Harnasia w temperaturze pokojowej.

Drugi minus wędruje do browaru Widawa i Tomka Kopyry. Kolaboracyjna Zebra czyli połączenie porteru z witbierem to eksperyment wybitnie nieudany. Mityczna kanaliza w aromacie odrzuca już na wstępie. W smaku też dzieje się niewiele, jest trochę nut palonych, trochę goryczki, wszystko jakieś takie niewydarzone. Kopyr, gdzie się podziała kolendra?

Żałuję, że nie spróbowałem Son of a Birch od Pinty, ale w tym przypadku przegrałem z kolejkami. Szkoda bo słyszałem różne opinie o tym piwie, od zachwytów aż po ostrą krytykę. Reszta piw z którymi miałem przyjemność się zapoznać czyli Bednary Kakarotto vs Sorache Ace, Podgórz Borówkowe Pole i Birbant Pale Ale Mosaic trzymały niezły poziom.

Podsumowując impreza udała się w 100%, udało się spróbować ciekawych piw, spotkać świetnych ludzi. Zastanawiałem się jak Beer Geek Madness będzie maiła się w stosunku do Festiwalu Dobrego Piwa? Obie imprezy to wyborna piwna zabawa z tym, że FDP to biesiada na szeroką skalę, ale za to bardzo przyjazna początkującym, a BGM to zabawa dla bardziej zaawansowanych, otwartych na nowe smaki i dziwaczne wyzwania. Mam nadzieję, że już niedługo widzimy się na kolejnych edycjach obu wrocławskich imprez!

4 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *