Szynkarze, sklepikarze – czy macie coś do ukrycia?
Opisywane przeze mnie ostatnio praskie lokale z dobrym piwem oprócz bardzo dobrej oferty i fajnego klimatu mają jeszcze jedną cechę, która w przypadku polskich dobrych piwiarni wygląda słabo. Chodzi mi stronę typu „co čepujeme” czyli zawsze aktualną internetwą zakładkę z piwną ofertą.
Za przykład niech posłuży wzorcowa „tablica” Zubatego Psa na której mamy wymienione piwa, które są aktualnie dostępne wraz z ich parametrami, stylami, krajami pochodzenia, a przy niektórych nawet podanym IBU (jednostka w której wyraża się goryczkę piwa). Przy każdej pozycji mamy podaną cenę za małe i duże.
Na stronie Zlý čas’ów z kolei mamy zakładkę „Čepovaná piva” gdzie znajdziemy pełne menu górnego i dolnego baru wraz z cenami. Podobny zestaw znajdziemy w zakładce „Pivkupectví Seznam piv” – ten dotyczy piw dostępnych w należącym do tych samych właścicieli sklepie „Pivkupectví”. Zakładki typu „Dnes na čepu” znajdziemy też na stronach wielu innych czeskich gospód i piwiarni rotujących na kranie.
A jak to wygląda w naszym kraju?
U nas zazwyczaj możemy liczyć na menu podane na facebookowym profilu knajpy i to raz na jakiś czas. Zazwyczaj w przypadku polskich piwiarni nie mamy takiego „miejsca-pewniaka” w którym sprawdzimy co dziś się leje np. z ZUP-ie czy Czeskim Raju. Możemy przewertować kilka ostatnich wpisów na „fejsie” ale gwarancji, że znajdziemy tam aktualne menu raczej nie ma.
O ile jeszcze szansa na uzyskanie informacji co się w danej knajpie leje jest, tak wieść o tym „za ile się leje” pozostaje tajemnicą. Podobnie ma się sprawa z „piwnymi sklepami”. O nowościach poinformują, a i owszem, ale czy po tego Smoky Joe i Kuguara trzeba iść z workiem pieniędzy czy wystarczy zwykły portfel to tego już nie wiadomo. Nawet wrocławski Browarek po „rewitalizacji” chwalący się „najniższymi cenami”…
… nie chwali się jak te najniższe ceny wyglądają. Jedynie konkurencyjnej Piwnicy (oddalonej od Browarka o jakieś 500 m) zdarzy się od czasu do czasu wrzucić na „walla” fotkę z przyklejoną ceną, ale to i tak chyba bardziej z przypadku niż z zamierzenia. A nie ma co ukrywać, dla wielu piwoszy cena ma znaczenie i to chyba nawet większe niż „procenty”. Pozytywnym wyjątkiem jest łódzka Piwoteka, która swoją pełną ofertę prezentuje na stronie (no ale zawdzięczamy to uruchomieniu sprzedaży wysyłkowej w tym przybytku).
Nie wiem co jest powodem takiej wstrzemięźliwości przed podawaniem ceny? Nasi sklepikarze i barmani mają coś do ukrycia, wstydzą się (zawyżonych – bo jak tu inaczej myśleć) cen, czy co?
Na koniec mały apel: szynkarze i sklepikarze bierzcie przykład z naszych południowych sąsiadów! Marzy mi się by każdy polski „multitap” (piwiarnia z wieloma „rotującymi beczkami”) miał na stronie taką zakładkę jak praski „zubacz”. Doczekamy się takich czasów?
A niektórzy wręcz celowo zasłaniają ceny przy robieniu zdjęć regałom, podejrzewam że chodzi o to że ceny się zmieniają i lepiej ich nie dokumentować. No cóż dla mnie ceny są ważne i też ubolewam nad ich brakiem, na szczęście jeszcze się nie spotkałem by jakiś sklep we Wrocławiu mi nie odpisał na pytanie o cenę.
Popełniłem już kiedyś podobny wpis http://alterbeer.blogspot.com/2012/10/co-oni-tam-dzisiaj-maja-w-ofercie.html ale bez większego odzewu ze strony właścicieli pubów ;/
Mam jednak dokładnie takie samo zdanie na ten temat.
Wypowiedź trochę naiwna – po co mają podawać ceny oferowanego asortymentu, szczególnie jeśli masz kilkaset piw w ofercie? Po to aby konkurencja z danego miasta kontrolowała co masz i za ile?
Konkurencja jak bardzo będzie chciała to i tak się dowie. Wysłanie „zwiadowcy” do sklepu kilka ulic dalej nie jest problemem. Dodam tylko, że podani w przykładzie Czesi nie mają problemu ani z obawą przed konkurencją, ani z ogromnym asortymentem.