Categories: publicystyka

A jednak nie tylko IPA!

Czy na polskim rynku piwa rzemieślniczego wieje nudą? Czasami można odnieść wrażenie, że nasze browary nie robią nic poza przechmieloną, wciskaną wszędzie i każdemu AIPĄ. No ale czy to prawda?

Jeszcze nie tak dawno tłumy „świadomych” krzyczały lager na stos, niech żyje IPA. Dziś co raz częściej jakiś piwny publicysta (bloger, forumowicz, a czasami nawet taki który ze swoimi piwnymi przemyśleniami uzewnętrzniają się w mniejszym gronie) odpala petardę pod tytułem IPA to już jest „fuj”, a tak po za tym rynek się przechmielił, amerykanami rzecz jasna.

Kuba z The Beervault zauważył, z resztą słusznie, że trunki z IPA w nazwie zalewają nasz rynek nawet gdy znacząco odbiegają od angielskiego czy amerykańskiego oryginału. Dlaczego się tak dzieje? Wielu początkujących „świadomych” swoją przygodę z lepszym piwem zaczynała właśnie od AIPA. Co tu dużo mówić, choć już wtedy interesowałem się trochę piwem, pierwsze spotkanie z Atakiem Chmielu wywarło na mnie spore wrażenie.

Chcąc, nie chcą India Pale Ale stało się symbolem piwnej rewolucji, synonimem piwa, które będzie wciskać w podłogę swoją innością, innością od dotychczas znanego lagera. Ktoś kto przesiądzie się z Żubra na Ciechana czy nawet jakiegoś niemieckiego Kölsha nie będzie umiał w pierwszej chwili wymienić różnic. Prawdopodobnie poczuje, że są to różne piwa, ale będzie miał problem z nazwaniem tych odmiennych niuansów. Inaczej sprawa ma się jeśli chodzi o IPA, tu różnica jest kolosalna i łatwa do wychwycenia. Nawet ktoś kto w kuchni bywa rzadko pozna smak grapefruita, zapach pomarańczy czy sosnowego lasu. AIPA to piwo o prostej konstrukcji i temu zawdzięcza swój sukces!

Jak już taki przeciętny Janusz Kowalski wie, że ta AIPA to coś super, w prosty sposób można go popchnąć o krok dalej. Myślicie, że łatwo byłoby zachwalać piwo eksponujące walory polskiego chmielu pod nazwą „chmielowe”? No pewnie, że nie, chmielowa jest Perła, Amber, Złoty Denar i nasz biedy Janusz poza zieloną butelką nie widząc większej różnicy nie da się wkręcić w kolejny eksperyment z polskimi chmielami i to jeszcze za więcej niż 6 czy 8 zł. W tym momencie piwo można nazwa polską IPA i interes się kręci (bo wiadomo, że jak ktoś wyłożył nie małą kasę na browar to co by nie mówił liczy na zysk), a piwosz robi krok do przodu w swojej piwnej edukacji. Nawet jeśli stwierdzi, że PIPA to jednak nie to czego się spodziewał to pozna smak ALE innego niż to pachnące cytrusem.

Z kolei Łukasz z Piwolucji kilka miesięcy temu wszędzie widział IPY i nie napiszę co po nich robił, bo nie gastryka jest tematem tego bloga. Mam nadzieję, że objawy chorobowe koledze ustały gdy zobaczył poniższe obrazki 😉

Jakby ktoś nie poznawał są to „nowości wydawnicze” polskich browarów. I to tylko niektóre. Wśród nich znajdziemy takie ciekawostki jak lager na chmielach z Nowej Zelandii, stout z dodatkiem ostryg, nasze polskie Grodziskie doprawione amerykańskim chmielem, klasycznego hefeweizena, lekkie ALE na nowym, niezwykle ciekawym czeskim chmielu Kazbek oraz ostatnio zapowiedziany hit czyli Cherry Sour Ale. Warto też wspomnieć o próbach uwarzenia pilsa idealnego, piw o wyraźnym posmaku orzecha czy odświeżeniu mało znanych stylów jak rosanke czy sahti.

Jeśli więc ktoś mówi Wam, że na naszym polskim rynku to tylko IPA, sripa i nic więcej to sami wiedzcie, że wygaduje głupoty. Na polskiej scenie piwowarskiej dzieje się dużo, a ambitne browary starają się ścigać w innowacjach, a nie tylko chmielą do „poparzenia języka”.

A co z tą tytułową ipą? Czy faktycznie jest jej za dużo? Na pierwszym roku studiów miałem taki przedmiot jak mikroekonomia i stąd kojarzę coś takiego jak krzywa popytu do ceny z której wynikało, że jeżeli jakiegoś produktu na rynku jest za dużo to sprzedawca/producent obniża jego cenę aby się go pozbyć (np. przed upływem terminu przydatności). W przypadku „rynku ipy” tego trendu nie widać, a nawet co raz częściej za szklankę krajowego trunku w tym stylu płacimy nie 10, a 12 zł.

Wnioski wyciągają się same, a AIPA w różnych wariantach mi i podejrzewam, że nie tylko mi wciąż bardzo smakuje.

Bartosz Senderek

Jestem gościem dla którego piwo to coś więcej niż alkohol! Parę lat temu piwo stało się ważnym elementem mojego życia. W pewnym momencie zauważyłem, że czteropak popularnego jasnego pełnego przestał mnie bawić. Zacząłem szukać czegoś ciekawszego i tak trafiłem na barwny świat piwa innego niż to z telewizyjnych reklam!

Share
Published by
Bartosz Senderek

Recent Posts

[Profesja Pilot] Niskoalkoholowe piwo APA – idealne gdy procenty są zbędne

Pilot z Browaru Profesja to idealne piwo, gdy chodzi o smak, a procenty są zbędne.…

6 kwietnia 2020

Winnica Niemczańska. Tak się robi wino na Dolnym Śląsku

Winnice z Dolnego Śląska zdobywają serca miłośników wina. Winnica Niemczańska z oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów…

18 marca 2020

Czy piwosz może szczerze pokochać wino? Historia w trzech aktach

Legenda głosi, że piwowarzy i winiarze żyją ze sobą jak pies z kotem. Sporo w…

17 lutego 2020

Ile promili ma się po piwie kraftowym?

Zastanawialiście się kiedyś ile promili ma się po wypiciu jednego piwa AIPA? Zawartość alkoholu w…

2 lutego 2020

Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa i Warsztaty Piwowarskie 2018 [WIDEO]

Podobnie, jak przez ostatnie 8 lat, tak i w tym roku nie mogłem odpuścić udziału…

10 czerwca 2018

[Birell Belgian Wit] Bezalkoholowy witbier, czy to ma sens?

Niektórzy twierdzą, że piwem bezalkoholowym można się struć. Inni, że picie takiego jest kompletnie bez…

6 czerwca 2018