Podobnie, jak przez ostatnie 8 lat, tak i w tym roku nie mogłem odpuścić udziału we Wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa. Oczywiście nie brakowało tu dobrych piw, ale w ostatnich latach jadąc na FDP coraz bardziej nastawiam się na warsztaty piwowarskie, które mają niesamowity klimat, a i to co tam jest serwowane to trunki iście wyjątkowe.
Celebrowanie festiwalu w tym roku zacząłem już w czwartek od wycieczki zorganizowanej przez Pawłów z Piwnego Klubu. Razem z przybyłymi do Wrocławia piwowarami odwiedziliśmy popularne wrocławskie multitapy. Iście królewskie przyjęcie zorganizowali nam Pogromcy, gdzie nie tylko napiliśmy się barley wine o tej nazwie, ale też i spróbowaliśmy 7-letniego sera ślubowskiego i innych smakołyków.
Sam festiwal, trzymał poziom, jak przez kilka ostatnich lat. Piw było sporo, a oferta na tyle bogata, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie. W piątek, nawet już chwilę po rozpoczęciu do najpopularniejszych browarów trzeba było odstać kilka minut w kolejce, ale masakry nie było.
Jeśli chodzi o piwa, to temperatura tego weekendu sprzyjała piciu kwasów i piw lekkich. Festiwal zacząłem od nadrobienia zaległości czyli spróbowania kooperacyjnego lagera Pinty i Łańcuta o nazwie „Kryształ”. Bardzo fajne, lekkie piwo z wyrazistą goryczką.
Jedną z największych ciekawostek, na jaką się skusiłem w piątek była Blada Marija z Piwowarownii. Piwo… pomidorowe. O dziwo nawet smaczne. Pomidor był wyrazisty, objawiał się w postaci sosu do pizzy, skontrowany pikantnymi nutami przyprawowymi.
W ostatnich latach Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa tak naprawdę bardziej kojarzy mi się z Wrocławskimi Warsztatami Piwowarskimi, od których nota bene cała impreza się wzięła. To tu można się napić najdziwniejszych i najlepszych trunków. Często nie tylko piwnych.
W tym roku jeden z piwowarów przyniósł napój z Zimbabwe robiony na bazie sorgo – przedziwna sprawa smakująca trochę mąką, trochę biszkoptami i trochę kefirem.
Sztosem warsztatów był dla mnie miód pitny od Koziołka. Z jakimś owocem, ale nie wiadomo jakim, bo w ciągu ostatnich 4 lat myszy zajęły się etykietą. Z piw na szczególną uwagę zasługiwał RIS z Browaru Zielone Ogrody z Oleśnicy. Wyjątkowości nadawał mu posmak wędzonej śliwki, wędzonej nie w fabryce, ale przez samego piwowara. Świetnie w pamięci zapisało się też piwo z mango od Marcina Gołębiowskiego, które przy panujących upałach było zbawieniem.
9. Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa powoli przechodzi już do historii i z niecierpliwością będziemy teraz czekać na jubileuszową edycję, która mam nadzieję przez numer na przodzie będzie w jakiś sposób wyjątkowa. Z niecierpliwością oczywiście czekam też na kolejne spotkanie piwowarów, aaa zapomniałem wspomnieć, na nie wstęp mają tylko piwowarzy domowi (poza częścią oficjalną, kiedy to już najciekawsze piwa są wypite, a reszta w temperaturach dalekich od ideału) – także jak zaczniecie już teraz ćwiczyć piwowarskie rzemiosło, to jest szansa, że się zobaczymy 😉
Pilot z Browaru Profesja to idealne piwo, gdy chodzi o smak, a procenty są zbędne.…
Winnice z Dolnego Śląska zdobywają serca miłośników wina. Winnica Niemczańska z oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów…
Legenda głosi, że piwowarzy i winiarze żyją ze sobą jak pies z kotem. Sporo w…
Zastanawialiście się kiedyś ile promili ma się po wypiciu jednego piwa AIPA? Zawartość alkoholu w…
Niektórzy twierdzą, że piwem bezalkoholowym można się struć. Inni, że picie takiego jest kompletnie bez…
Trzecia edycja Wrocławskich Bitw Piwowarów PiwoWarZone 3.0 rozstrzygnięta! Trójka finalistów w ostatnim starciu musiała zmierzyć…