[Zamojskie Pszeniczne] Banan ponad wszystko!

Co tam Panie słychać na wschodzie? Tym trochę bliższym, niż wschodni „wielki brat”, rzecz jasna. Mowa o wschodnich częściach Polski czyli Zamościu. Sprawdźmy, jak bądź, co bądź restauracyjny Browar Zamość poradził sobie z pszenicą.

Patrząc na piwne menu zamojskiego browaru można by rzec: Nuuuuda, przed bardzo duże „N”. Jasne, ciemne, pszeniczne – szczerze mówiąc, trochę się zdziwiłem, że jeszcze w jakimś browarze trzymają się tej „restauracyjnej” konwencji. No ale cóż, jeśli to komuś wystarcza… to jestem gotów się tego nie czepiać. O ile robi się to dobrze!

Piwo dostałem w prezencie od rodziców, którzy korzystając z uroku urlopu, odwiedzili rodzinne strony na wschodnie. Zamojskie pochodzi z browaru restauracyjnego, ale o dziwo nie zostało zakupione przy kominie, ale w jednym z zamojskich marketów wiodącej marki.

zamojskie-pszeniczneZAMOJSKIE PSZENICZNE
Browar: Zamość
Ekstrakt: 12%
Alkohol: 5,2%
Goryczka: ok. 25 IBU

Parametry w normie, jedynie deklarowany poziom goryczki jak na styl dość wysoki. Ciekawe czy coś będzie czuć.

Wizerunkowo ciekawie – butelka pomalowana na czarno. Napisy skromne, ale wyglądają całkiem przyjemnie. Bez zbytniego przesadyzmu.

zamojskie-pszeniczne-browar-zamosc

Piwo koloru żółto-pomarańczowego nalewa się z ładną, gęstą pianą. Niestety biały kożuch dość szybko redukuje się do 5, maks 7 milimetrowego pierścienia. W aromacie przede wszystkim banany. Drugi plan to lekka słodowość.

W smaku dość intensywne, słodkie banany całkiem nieźle współgrają z bardzo delikatną kwaskowatością. Nuta goździka minimalna, podobnie jak goryczka. Wysycenie jak na pszenicę nie jest wysokie, ale mi to jakoś specjalnie nie przeszkadza.

Zamojskie Pszeniczne to całkiem przyjemne piwo. Wydaje się, że piwowar w tym przypadku mocno celował w styl i to mu się udało. Dla mnie zdecydowanym plusem jest to, że nuty kwaskowe są dobrze skontrowane bananową słodyczą. Takie hefeweizeny lubię!

Komentarz [1]

  • Tomo

    Pod koniec sierpnia kupowałem tam prócz jasnego, ciemnego i pszenicy jeszcze „sezonowego” pilsa z miętą. Piwo było bardzo perfumowe, w aromacie zero mięty głównie lawenda, w smaku mięta się pojawiała na szczęście niezbyt mocna ale wyczuwalnie przebijała się przez kwiaty. Wg mnie opisywany przez Ciebie weizen z tych wszystkich czterech sprawdzanych przeze mnie piw był najlepszym.

Skomentuj Tomo Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *