Browar Zwierzyniec – „stary browar” to już tylko muzeum
W ubiegłym tygodniu odwiedzają rodzinne strony, udało mi się też zdobyć trochę wrażeń piwnych. Najbardziej popularnym, piwnym przybytkiem Roztocza jest oczywiście browar w Zwierzyńcu. Na miejscu udało mi się nie tylko zdegustować cztery warzone tam piwa, ale również zajrzeć do środka historycznego browaru Ordynacji Zamojskiej.
Tradycje piwowarskie Zwierzyńca sięgają początku XIX wieku, kiedy to piwo w tej miejscowości warzyli podwładni słynnej w okolicy rodziny Zamojskich. Po II wojnie światowej zakład został znacjonalizowany i do dziś formalnie pozostaje własnością Skarbu Państwa (o ile dobrze zapamiętałem z wycieczki – to ostatni czynny browar, którego właścicielem jest państwo). Oczywiście, jeżeli browar należący do państwa, to nie znaczy, że receptury układa tu minister. W 2011 roku, w wyniku przetargu ustalono, że warzeniem w Zwierzyńcu zajmować się będzie Perła, która zresztą już wcześniej warzyła zwierzynieckie piwo.
Sam browar, mieszczący się przy ulicy Browarnej, to obiekt architektonicznie niesamowity i piękny. Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że to jakiś pałacyk. Całość uzupełnia niesamowita ceglana słodownia z charakterystycznym kominem. Próżno jednak wypatrywać dymu unoszącego się z tutejszego komina, bowiem produkcja piwa do Zwierzyńca wróciła, ale nie do zabytkowego obiektu, a do dużo mniej atrakcyjnych wizualnie hal zlokalizowanych po drugiej stronie ulicy. Tam piwo się warzy i to stwierdziłem organoleptyczne, gdy w poniedziałkowe popołudnie zapach słodu roznosił się na pół okolicy.
Wracając jednak do zabytkowej części, obecnie w budynku „starego browaru” zorganizowano muzeum. Wejście w sezonie możliwe jest od środy do niedzieli, w godzinach przedpołudniowych – ostatnie o 15:15. Zwiedzać można wyłącznie w towarzystwie przewodnika, a koszt imprezy to wykup cegiełki na utrzymanie obiektu za min. 10 zł.
Samo muzeum jak muzeum browarnictwa. Pan przewodnik na wejściu opowiada historię powstania browaru, jakieś ciekawostki i zestaw podstawowych informacji na temat warzenia piwa. Jedną z ciekawszych historii, które zapadły mi w pamięci jest ta plakatu autorstwa Wojciecha Kossaka. Reklama „Pijcie piwo browaru Zwierzyniec nad Wieprzem Ordynacji Zamoyskiej” powstała w prozaicznych okolicznościach. Malarzowi zabrakło na piwo i przygotował plakat w zamian za „kupony do wykorzystania na barze”.
W trakcie zwiedzania można obejrzeć stare kotły, wanny do otwartej fermentacji i trochę różnego sprzętu. Smutne jest to, że obecnie naczynia w „starym browarze” są puste, mimo wszystko jednak rozumiem, że tak dużemu koncernowi jak Perła nie chce się bawić w kraftowanie na historycznym sprzęcie.
Na terenie zwierzynieckiego browaru działa – uwaga, uwaga – nie bar, bufet, pub, a zwykła „pijalnia piwa”. Mamy tak fajne, swoje określenie, że po co szukać jakichś pubów. Podczas mojej wizyty na kranach był cztery pozycje – zapewniono mnie, że wszystkie wyrabiane na miejscu.
Zwierzyniec Pils to piwo, które do mnie jakoś szczególnie nie przemawia. Można wypić, ale szału nie ma. Ot, zwykły lager, trochę słodowy, z jakąś tam goryczką, ale bez szczególnych fajerwerków. Pozytywne wrażenie zrobiło za to na mnie Ordynackie. Nie wiem, czy to wina tego, że termometr pokazywał 30, a mi się chciało pić, czy po prostu jest to niezłe lekkie piwo (10,5 BLG), lekko wodniste, ale za to z całkiem jakąś goryczką.
Ostatecznym sprawdzianem dla browaru miały być dwie edycje sezonowe. Pierwsza to Kölsch – zimny smakował jak zwykły słodowy lager, wraz ze wzrostem temperatury dało się w nim wyczuć delikatne owoce. Znacznie lepiej spisał się Witbier, który choć również bardzo delikatny, sporo cech witbierowych miał. Wyraźnie czuć było skórkę pomarańczową, a i odrobina kolendry się znalazła. Na upały piwo idealne, o czym chyba najlepiej świadczy fakt, że wypiłem aż dwie szklanice.
Ceny jak na przybrowarną pijalnię przystało przyzwoite: Ordynackie za piątkę, zwykły Zwierzyniec 6 zł, a „udziwnienia” za 7. Można też spróbować butelkowych „sztosów” z Perły m.in. koźlaka i porteru. Rzeczą, której tu brakuje jest jedzenie – chrupki, chipsy i paluszki nie sprzyjają zapoznaniu się z całą ofertą. Na szczęście po drugiej stronie ulicy działa kuchnia polowa z całkiem nieźle doprawioną grochówką.
Sprawą, która cieszy, jest fakt, że piwo zwierzynieckie (niestety tylko „Pils”) na Roztoczu i Zamojszczyźnie, jest trunkiem dość powszechnym. Nie ma problemu, żeby napić się go w Zamościu na rynku, czy kupić butelkę w wiejskim sklepie. Niemniej jednak, sprawdza się stare powiedzenie, że piwo najlepiej smakuje w pobliżu browarnianego komina, zwłaszcza tak pięknego, jak ten w Zwierzyńcu.