Wrocławska biesiada kulinarna jaką jest „Europa na Widelcu” staje się co raz bardziej piwnym świętem. Podobnie jak w latach ubiegłych sercem imprezy był wrocławski rynek, jednak jeżeli ktoś chciał zająć się degustacją ciekawych piw musiał udać się „Strefy Piwa” przy ul. Hubskiej.
Impreza kulinarna cieszyła się sporą popularnością czego dowodem może być fakt, że po godz. 16 na tablicy z festiwalowym menu zaczerwieniło się od naklejek „potrawa już zjedzona”. Rynkowa część imprezy wyglądała mniej więcej tak:
Z oczywistych względów 😉 po krótkiej wizycie w Rynku udałem się na Hubską 44 do niewarzącego od lat 90-tych Browaru Mieszczańskiego, gdzie urządzono „Strefę Piwa”. W zapowiedziach organizatorów przewijała się liczba 300 albo i więcej piw z polskich i zagranicznych browarów. Niestety większość dostępna była jedynie w butelkach.
Z piw beczkowych można było spróbować produkcji browarów: Doctor Brew, Widawa, niemieckich „rzemieślników” serwowanych przez właścicieli budowanego Browaru Stu Mostów oraz wyrobów Koreba i Ediego. Biorąc pod uwagę renomę, dwóch ostatnich pozycji, jak na imprezę typowo degustacyjną to trochę za mało.
Dla tych co chcieli „liznąć” nieco piwnej edukacji przygotowane były warsztaty. Przez chwilę uczestniczyłem w wykładzie na temat warzenia piwa przygotowanym przez panią Martę Kurek, która w sposób przystępny dla początkujących „piwolubów” opowiadała o ocenie i procesie warzenia piwa. Nie do końca byłem przekonany czy pomysł z degustacją porównawczą Tyskiego, Warki, Łomży Niefiltrowanej i Harnasia był w tym przypadku był szczególnie trafionym – wyczuwanie różnych cech piwa można było przeprowadzić na ciekawszych próbkach przy okazji prezentując „amatorom złocistego trunku” trunek, który wcale nie jest złocisty, a wciąż piwem zwany. Z późniejszych relacji wiem, że na wieczornym wykładzie Tomka Kopyry pojawiły się ciekawsze „próbki degustacyjne”.
No to teraz kilka migawek ze „Strefy Piwa”:
Jeśli ktoś zastanawia się co tam w tym moim plastikowym kubeczku się pojawiło to spieszę z odpowiedzią, że udało mi się spróbować następujących pozycji:
No i na koniec jeszcze kilka uwag organizacyjnych. Browar Mieszczański to świetne miejsce na tego typu imprezy – piwo dobrze pije się w towarzystwie zabytkowej zabudowy i w tajemniczych, ceglanych wnętrzach, a jak jeszcze przemyka nimi piwowarski duch pamiętający jeszcze czasy warzenia to już w ogóle jest super.
Jednak kompletnie niezrozumiałą dla mnie rzeczą było ustawienie sceny na końcu sali w której sprzedawano piwo. Lada z kranami dochodziła praktycznie pod samą scenę i ci, którzy chcieli „poskakać w rytm muzyki” musieli skakać między spragnionymi kolejkowiczami. Jak dla mnie bardziej naturalnym miejscem na ulokowanie sceny był dziedziniec, gdzie rozstawiono długie ławy przy których siedzieli piwosze do których dźwięki grających kapel dochodziły jedynie z głębi budynku.
Mimo kilku drobnych minusów imprezie należy przyznać dużego plusa. Każda okazja na spróbowanie cieszy, oby więcej takich imprez…
Pilot z Browaru Profesja to idealne piwo, gdy chodzi o smak, a procenty są zbędne.…
Winnice z Dolnego Śląska zdobywają serca miłośników wina. Winnica Niemczańska z oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów…
Legenda głosi, że piwowarzy i winiarze żyją ze sobą jak pies z kotem. Sporo w…
Zastanawialiście się kiedyś ile promili ma się po wypiciu jednego piwa AIPA? Zawartość alkoholu w…
Podobnie, jak przez ostatnie 8 lat, tak i w tym roku nie mogłem odpuścić udziału…
Niektórzy twierdzą, że piwem bezalkoholowym można się struć. Inni, że picie takiego jest kompletnie bez…