Podobno są tacy u których piwo nie ma szans się „przeterminować”, u mnie jednak taka sytuacja od czasu do czasu miewa miejsce, zwłaszcza gdy mam jakieś piwo do wypicia przy „lepszej okazji”. Zdarza się tak, że wrzucam takie do szafki i po prostu o nim zapominam. Po jakimś czasie okazuje się, że termin przydatności minął i co teraz?
Wspomniane piw miałem już kiedyś okazję próbować i mniej więcej wiem jak smakują i jak się zachowują w tzw. „warunkach normalnych”. W teście chcę zwrócić uwagę na występowanie „dziwnych” smaków, zachowanie piany, klarowności i wszelkie odstępstwa.
Dziesiątka to piwo lekkie, teoretycznie najbardziej podatne na zepsucie, powszechnie wiadomo, że najlepiej smakuje świeże, najlepiej prosto z browaru. Moja „desitka” z czeskiego browaru Nymburk swój termin przydatności („minimalni trvanlivost”) skończyła 11 dni temu. Choć to najmniejsze „przekroczenie” w tym teście wiązałem z nim najwięcej obaw, bowiem zdarzyło mi się parę razy pić lekkie piwo będące jeszcze „w dacie”, a już mające „nieświeże” posmaki.
W tym przypadku moje obawy okazały się bezpodstawne. Piwo nalało się z ładną, obfitą pianą, która utrzymywała się przez dość długi czas zostawiając po sobie ślad na ściankach szklanki, na dodatek piwo zachowało
Piwo zachowało swój specyficzny dla broumowskich napitków aromat, który przez jednych jest lubiany, przez innych znienawidzony (ja należę do tej pierwszej grupy). Po za „piwnicznością” czuć coś słodkiego, jakby
Wizualnie jest bez zarzutów, brak zmętnienia, a piana jakiej niektóre piwa mogą tylko pozazdrościć: śnieżnobiała, gęsta, oblepiająca szkło i tak trwała, że „czapę” musiałem zjeść by dostać się do złocistego płynu.
Cornelius Porter słynie z nadmiernej słodyczy, która skutecznie przykrywa resztę smaków. Po odleżeniu swojego wysoka słodycz jest obecna, ale pojawiają się też posmaki suszonych owoców, wyraźnie czuć również palone słody. W zapachu dominuje karmel. W tym przypadku ciężko ocenić pianę gdyż nawet w piwie „świeżym” nie jest ona idealna – kilkanaście sekund po nalaniu redukuje się do śladowego wianuszka, ścianki szklanki pozostają „nienaznaczone”.
Podsumowując „przeterminowanie” nie jest zmorą piwosza. O dziwo nawet „czeska dziesiątka” przy niewielkim przekroczeniu daty ważności zachowała przyjemny smak, aromat i prezencję. W przypadku „średniego” porteru długie przeleżakowanie moim zdaniem zadziałało delikatnie na korzyść.
A czy Wy macie jakieś doświadczenia z „zestarzałym piwem”? Zapraszam do dzielenia się spostrzeżeniami w komentarzach pod tym wpisem.
Jeżeli szukasz informacji dla początkujących piwoszy, koniecznie zajrzyj do Piwnego Elementarza – działu dla tych, którzy chcą przeżyć niesamowite przygody w piwnym świecie!
Pilot z Browaru Profesja to idealne piwo, gdy chodzi o smak, a procenty są zbędne.…
Winnice z Dolnego Śląska zdobywają serca miłośników wina. Winnica Niemczańska z oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów…
Legenda głosi, że piwowarzy i winiarze żyją ze sobą jak pies z kotem. Sporo w…
Zastanawialiście się kiedyś ile promili ma się po wypiciu jednego piwa AIPA? Zawartość alkoholu w…
Podobnie, jak przez ostatnie 8 lat, tak i w tym roku nie mogłem odpuścić udziału…
Niektórzy twierdzą, że piwem bezalkoholowym można się struć. Inni, że picie takiego jest kompletnie bez…
View Comments
Szkoda, że nie zwróciłeś uwagi na butelkowane piwa z browarów restauracyjnych. Ich termin przydatności najczęściej jest krótszy, niż sugerowany, a jeśli piwa nie są trzymane w lodówce potrafią wręcz wybuchnąć (czego sam doświadczyłem niedawno). Mogłeś też wziąć dla przykładu piwa pasteryzowane, niepasteryzowane, "niskopasteryzowane" i mikrofiltrowane i porównać jak to wygląda w każdym z nich. Może w drugiej części? ;)
Akurat takie miałem pod ręką ;)
Mam już kilkanaście butelek porterów i koźlaków w piwniczce, ale szkoda mi się za nie zabierać (najstarsze mają rok). Natomiast zdarzyło mi się przetrzymać w szafce Lwówka Belga o ponad 20 dni.efekt był ciekawy, bo piwo miało posmak gożdzików jak dobry weizen, jednak zupełnie nie pasujący do goryczki jakim to piwo się cechuje :P
Ja kiedyś kupiłem Belga z kończącą się datą i był jakiś taki... "zwietrzały". Chociaż to może nie być wina "przeterminowania", piłem to piwo parę razy i mam wrażenie, że za każdym razem smakowało trochę inaczej.
Ostatnio trafiłem w dużej przecenie lwówki książece w żabce (ok. 1,70zł). Po terminie niecały miesiąc i wziąłem 2 na spróbowanie. Dla mnie pierwszy był\ już nie pijalny - przede wszystkim zapach jakby trochę kiszonki, który przeniósł się na walory smakowe... Poszedł na naleśniki, które już były OK:) Drugiego już nawet nie próbowałem i od razu poszedł na składnik kulinarny. Ogólnie wydaje mi się, że termin ważności jest bardzo indywidualny dla każdego piwa albo warki czy nawet konkretnej butelki.
Duży wpływ ma też sposób przechowywania, jeżeli stał na sklepowej półce albo w ciepłym magazynie to miał prawo się zepsuć. Zwłaszcza, że Lwówek to jest piwo "nieutrwalane", a te użyte w teście były piwami pasteryzowanymi.
A tak po za tym, sklep chyba nie może sprzedawać produktów przeterminowanych.
A ja wypiłem niedawno Koźlika lwóweckiego miesiąc po terminie. Stał na półce sklepowej jak inne lwóweckie. W niczym nie odbiegał od innych terminowych. Musiałem chyba trafić na jakiś wyjątkowy okaz.
Ja u siebie w mieście często spotykam produkty przeterminowane o kilka dni tańsze. Często też w lewiatanie sprzedają piwo taniej ponieważ data ważności się kończy, kupiłem ostatnio Tyskie za 1,99zł z datą do marca 2013 (Promocja)