W ubiegłą sobotę na zaproszenie marki Książęce wraz z kilkoma czołowymi postaciami „piwnej blogosfery” odwiedziliśmy Tyskie Browary Książęce. I wiecie co? W tych Tychach jest naprawdę ładnie!
Nie raz słyszałem, że do wielkiego browaru nie ma po co jechać „na zwiedzanie”, bo co tam oglądać: „komputery i tankofermentatory”. Ja jednak zaproszenie do browaru w Tychach przyjąłem bardzo chętnie. Fajnie zobaczyć „jak się to robi” na skalę masową, zwłaszcza gdy w domowym zaciszu sam trochę mieszam w „garach piwowarskich”.
Oprócz mnie zaproszenie do Tych otrzymało kilku czołowych polskich blogerów zajmujących się piwem. Całkiem przypadkiem spotkaliśmy się już na dworcu w Katowicach i wspólnie ruszyliśmy w dalszą drogę. O tym, że jesteśmy na miejscu poinformował nas taki widok:
Po zakamarkach Tyskich Browarów Książęcych oraz Tyskim Browarium (muzeum piwowarskim) oprowadzał nas rodowity tyszanin, pan Jacek Kantor, o którym śmiało można powiedzieć, że jest właściwą osobą na właściwym miejscu.
Po tym jak przemówił do nas z obrazu sam książę Jan Henryk XI Hochberg udaliśmy się na projekcję filmu 3D ukazującego historię tyskiego browarnictwa.
Po projekcji obejrzeliśmy zbiory Tyskiego Browarium wśród których znalazło się kilka „perełek”…
… jedną z nich z pewnością był Tyski Porter z lat 70-tych. Miał ktoś z Was okazję próbować?
Zapisy piwowarów z lat trzydziestych ubiegłego stulecia.
A tak wygląda najstarszy zachowany w zbiorach kufel:
Sporą część Browarium zajmują przeszklone gabloty prezentujące aktualne i historyczne etykiety piw warzonych w Tychach.
Jest też wystawa piw zagranicznych z browarów należących do grupy SABMiller.
Po zwiedzeniu muzeum udaliśmy się „za bramę”, a tam o dziwo zamiast blaszanych hal produkcyjnych, dość sporo historycznej, ceglanej architektury.
Pierwszym punktem zwiedzania była warzelnia…
Odwiedziliśmy też starą słodownię, w której niestety słodu nie było, duchów zresztą też 😉
Wieczornemu spacerowi pośród historycznych murów w których ukrył się nowoczesny browar, klimatu nadawał nie tylko mrok, lampiony i czarna peleryna pana Jacka, ale też mgła – w ogóle aura nam sprzyjała, czyżby KP miała jakieś układy „na górze”?
Na drodze spotkaliśmy się także ze słynnymi tankofermentatorami…
… mieliśmy okazję zobaczyć jak te kolosy wyglądają „od dołu”:
Odwiedziliśmy także Dom Kawalera, miejsce pracy bednarza, a także rampę kolejową, którą wciąż do browaru dowozi się słód.
Wszyscy byliśmy zgodni i pozytywnie zaskoczeni tym, że Tyskie Browary Książęce to bardzo fajne i klimatyczne miejsce, a nie bezduszna fabryka. Jeśli ktoś mnie zapyta czy warto wybrać się na zwiedzanie tyskiego browaru bez wahania odpowiem, że warto!
Po pełnej atrakcji wycieczce wróciliśmy do Tyskiego Browarium, części pub’owej, gdzie czekało na nas zapowiadane „dobre jedzenie i piwo”. Na samym początku skusiłem się na polecane przez panów Bogusława (czytelnik Mojego Kufelka z FB) oraz Krystiana (braman TB) „Tyskie z Tanka” – świetny wybór – przede wszystkim dlatego, że trochę zaschło mi w gardle, a „tankowe” Tyskie ma znacznie mniej bąbelków. A smakowo czy ono się czymś różni od zwykłego Tyskiego? Ciężko mi to stwierdzić.
Później oczywiście był czas na przetestowanie pełnej gamy Książęcych. Zdania raczej nie zmieniam, Ciemne Łagodne jest OK, jak ktoś lubi słodkie, ciemne piwa. Do Złotego Pszenicznego próbowałem się przekonać, ale to jednak nie moja bajka, lubię klasyczne weizeny i „dolniak” bez goździków i bananów jakoś mnie nie przekonuje, a Czerwony Lager choć nie jest ideałem z pewnością bije na głowę większość jasno-lagerowej konkurencji.
Po zamknięciu Browarium przenieśliśmy się do hotelu, gdzie blogerskie dyskusje trwały jeszcze dobrych kilka godzin…
No i na sam koniec chciałbym serdecznie podziękować Kompanii Piwowarskiej oraz marce Książęce za zaproszenie i bardzo miłe przyjęcie w Tyskich Browarach Książęcych oraz umożliwienie spędzenia czasu miłym towarzystwie!
Bardzo fajna relacja Bartek, sympatycznie się to czyta i fajne wspomnienia wracają 🙂 Pozdrawiam 🙂 Tomek
Miło się czyta! Zapraszamy częściej do naszych pięknych Tychów 🙂