Poznańskie Targi Piwne 2014 – kilka słów podsumowania

Jak było na Poznańskich Targach Piwnych? Za krótko 😉 Na tak zacnej imprezie godzina na pewno ma mniej niż 60 minut, bo niby jak inaczej wytłumaczyć fakt, że 10 godzinna wizyta w Poznaniu minęła mi tak szybko?

Powiem Wam, że warto było wstać o nieludzkiej 5:00 godzinie i spędzić pierwsze 3 godziny dnia w pociągu! Na miejsce dotarliśmy chwilę przed dziesiątą. Jeszcze zamknięte wrota Międzynarodowych Tarów Poznańskich okupowało już kilkanaście osób spragnionych dobrego piwa.

Po wejściu pierwsze co rzucało się w oczy to, to, że hala jest ogromna. Wszystkie stoiska wystawowe zmieściły się w jednym pomieszczeniu, a jeszcze zostało sporo miejsca do siedzenia. Tutaj trzeba pochwalić organizatorów, że przygotowali dość dużo ław. Naszej ekipie udało się zając strategiczne miejsce na stoisku Green Milla, „na poduszkach” i z bardzo dobrym „plotkarskim” widokiem na wejście 😀

Poznańskie Targi Piwne 2014

Dlaczego warto było tu przyjechać?

Ostatnio co raz częściej niektórzy zadają pytanie po co jechać na targi skoro te wszystkie piwa można kupić w sklepie albo innym multitapie? A po co iść na koncert, skoro muzyki można posłuchać sobie w radiu?

Po pierwsze, nie wszystkie piwa ot tak można sobie kupić bo np. wspomnianego parę wersów niżej niżej Bazyliszka we Wrocławiu się nie uświadczy, a po drugie na takie imprezy jeździ się głownie dla atmosfery, poznania nowych ludzi i podtrzymania starych znajomości.

Piwo, piwo, piwo, wszędzie piwo!

Wszystko, wszystkim ale na piwnego bloga przyszliście dowiedzieć się co nieco o piwie. Trzeba przyznać, że do Poznania zjechali chyba wszyscy najważniejsi z segmentu polskich małych i średnich browarów. Większość na tę okazję przygotowała premiery, których miało być kilkanaście, a ostatecznie było ich chyba kilkadziesiąt. W każdym razie dużo.

Ja postawiłem na spróbowanie piw z którymi do tej pory nie miałem jeszcze do czynienia. Jedynym piwem, które „powtórzyłem” był Mr. Hard z Pracowni Piwa. Chciałem sprawdzić czy barley wine, który zauroczył mnie we Wrocławiu nadal trzyma poziom. Trzyma! Oprócz tego miałem okazję spróbowania trzech innych piw podkrakowskiego „malucha”: premierowa 200! to ładnie pachnąca Imperial IPA z zaskakująco średnią goryczką, Wheat Wine Hey Now to eksperyment ciekawy, ale w większych ilościach mógłby zasłodzić. Z kolei próbowany przeze mnie pierwszy raz Mr. Hard’s Rock w smaku był jak najbardziej ok, niestety w aromacie pałętała się średnio-przyjemna, wyraźna alkoholowa nuta.

Poznańskie Targi Piwne 2014 - Bazyliszek

Browarem na który ostrzyłem sobie zęby był warszawski Bazyliszek. Wyroby tego kontraktowca praktycznie nie są dostępne poza Warszawą. Do zbadania oferty Bazyliszków zachęcała też wyjątkowo przyjazna cena: dawka 100 ml kosztowała 2 zł, można było też wybrać połowę mniejszą próbkę za złotówkę, co ciekawe uśmiechnięte panie degustowały za darmo! Piwem, które tutaj wywarło na mnie ogromne wrażenie było Wwa czyli Whisky Wooden Ale – ciemne, mocne Ale uwarzone na słodzie wędzonym torfem i leżakowane z płatkami dębowymi. Świetna sprawa!

Pozostałe piwa z Bazyliszka też raczej na plus: kartoflana Pyza na polskich dróżkach charakteryzowała się ładnym kwiatowym zapachem, Dupek Żołędny okazał się całkiem fajną, goryczkową AIPĄ tyle, że żołędzi się w nim nie doszukałem. Psycho IPA może specjalnie nie zachwyciła różnorodnością, ale do burgera dała się pić i to z przyjemnością. I tylko dyniowa Gruba Kaśka nie przypadła mi do gustu.

Inną dynią, która specjalnie mnie nie przekonała był Muerto od Kingpina. W aromacie słodkawe, owocowe, lekko przyprawowe. W smaku lekko kwaskowe z dość wyraźną goryczką. Niby w porządku, ale w porównaniu do poprzednich prześwietnych wypustów Kingpina tutaj został lekki niedosyt.

Poznańskie Targi Piwne 2014 - AleBrowar

Lekki niedosyt odczułem też po degustacji Deep Love z AleBrowaru. Spodziewałem się, że „west coast” w połączeniu z „hop heads” zaoferuje nam chmielowe uderzenie, a tymczasem piwo jest bardzo „grzeczne”. Za to jeden z najdłużej wypatrywanych (beczkę podłączyli dopiero po południu) czyli John Sour to niesamowita ciekawostka. Piwa kwaśne nie muszą smakować każdemu i zawsze, ale nie można im odmówić oryginalności.

Pokwasiliśmy, to trzeba i posłodzić. Do stoiska Browaru Widawa udałem się na Kawkę z mleczkiem. Kawowo-laktozowy stout stworzony przy współpracy z Kopyrem, dosyć słodki, czekoladowy z takim sobie aromatem kawy. Za to debiut kontraktowego Kraftwerka czyli Bebok ociera się o ligę mistrzów – aromat świeżo zaparzonej kawy – intensywny, smak podobny tyle, że posłodzony. Całość gęsta i treściwa. Z niecierpliwością czekam na kolejne wypusty.

Zapomniałem wcześniej napisać, że „degustacyjną pojemnością” obowiązującą na PTP była „setka” czyli 100 ml. Początkowo byłem trochę nie przekonany do takiej ilości, ale ostatecznie doskonale sprawdza się ona na tego typu imprezach – aromat wywąchasz, smak poczujesz, a przy tym zbyt szybko nie „odlecisz”. Mała próbka jest też zazwyczaj przyjazna dla portfela. Niestety chyba nie każdy wystawca rozumiał ideę próbek degustacyjnych. Na stoisku Browaru Ciechan za 0,1 premierowej AIPY wołali sobie 5 zł (0,3 kosztowało 6 zł), dla porównania Anchor IPA z samej hAmeryki w tej samej pojemności kosztował 4 zł. Chciałbym wierzyć, że taki obrót sprawy nie wynikał z chciwości wystawcy, a przejściowego braku obowiązkowej matematyki na maturze… No bo chyba każdy przyzna, że 50 zł za litr krajowej AIPY to trochę dużo. Tu niczym instrukcja zadziałała śmieszna grafika z targowego przewodnika na której gościu prosi o małe piwo i trzy szklanki

Przyjaźniejszy przelicznik zastosowano na łączonym stoisku SzałPiwu, Wąszosza i Olimpu. Furorę moim zdaniem robi piwo o nazwie 1 będące kooperacją pomiędzy Szałami i Pracownią Piwa. Jest po prostu świetne! Aromat owocowy, lekko ziołowy. W smaku złożone, owocowe, słodowe, kwaskowe, pomarańczowe, chmielowe, no po prostu bombowe!

Wielki ukłon też dla Olimpu za Erisa. Napitek sklasyfikowany jako Belgian India Ale to doskonała kompozycja przypraw i cytrusów w aromacie i całej gamy smaków od cukierków, owoców, kwiatów poprzez zboża, a na wyrazistej goryczce kończąc. AIPA z Wąsosza czyli Terence też ok, ale już bez takiego hurra-zachwytu.

W Poznaniu po praz pierwszy przyszło mi spotkać stosunkowo nowy browar Wrężel. American India Pale Ale całkiem solidne, Oatmeal Stout pijalny, ale specjalnie nie zachwycił. Nie skreślam, czekam na rozwój sytuacji.

Dość mocno zawiódł mnie za to Birbant i stylizowane na hardcorowe Imperial Red AIPA. Piwo okazało się dość mocno karmelowe, słodowe ale zdecydowanie zabrakło chmielu.

Całkowicie zawiódł mnie browar Chmielarium i co gorze to było pierwsze spotkanie z tym producentem, a jak wiadomo pierwsze wrażenie najważniejsze. Orzechowe Szaleństwo niestety nie przypominało orzechów. Kwaskowe o nieprzyjemnym, „kanalizacyjnym” aromacie.

Udało mi się jeszcze spróbować: Artezan Czerwony Kapelusz (takie wędzenie to ja lubię), Jan Olbracht Korsarz Bałtycki (poziom większości polskich porterów czyli dobre), Lucky Bastard Pale Ale (jak dla mnie trochę za „grzeczne”), Pinta Sanrajza (kompletnie nie zapadła w pamięć), Reden Wielka Szycha (lekki pils po kilku AIPAch to zecydowanie zły pomysł).

Degustację zakończyliśmy mocnym toastem Rhythmu & Bluesa od De Molena. Barley Wine to świetny styl, oby na kolejnych festiwalach pojawiało się więcej piw w tym stylu 😉

Brawa i podziękowania

Co dobre szybko się kończy, opada kurtyna i rozlegają się brawa. Przede wszystkim dla organizatorów czyli ekipy poznańskiego pubu SETKA. Spisaliście się na medal tworząc jedną z fajniejszych piwnych imprez na jakich miałem okazję być. Oklaski należą się też wszystkim wystawcom, którzy przygotowali ciekawą i zróżnicowaną ofertę.

A ja chciałbym podziękować wrocławskiej ekipie z którą udało mi wybrać do Poznania i która (choć nie w całości) dotrwała do końca w towarzystwie kapryśnego piwnego blogera 😉 dzięki Gosia, Krzysiek, Marcin, Adam!

No i oczywiście dzięki dla Piwologa, Browarnika Tomka, Masona czyli niestrudzonych blogerów z którymi udało się zamienić kilka słów. Pozdrowienia także dla Kopyra, któremu udało się przybić piątkę. Mam nadzieję, że o nikim nie zapomniałem… bo będzie siara 😛

Komentarz [1]

  • Robler

    Odnośnie dupka żołednego to przynajmniej w Poznaniu i widocznie również w Wwa mówi się tak na kogoś kto jest strasznie upierdliwy i irytujący, więc niekoniecznie musiało się to odnosić do tego czego można by sięspodziewać w smaku czy aromacie piwa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *