[Pinta Atak Chmielu] Zaatakował mnie chmiel!

Ze mną to już tak jest, że jak cisza to cisza, a jak się rozgadam to już na całego. Wybaczcie mi to bo dziś absolutny rarytas! Sprawa, która nie mogła poczekać.

ATAK CHMIELU
Browar: PINTA / Na Jurze
Ekstrakt: 15,1%
Alkohol: 6,1%
Butelka: bezzwrotna 0,5 l
Cena: 6,50 zł

O browarze Pinta wspominałem już przy okazji II FDP we Wrocławiu. Tam miałem okazję spróbować dwóch wspaniałych wyrobów z tego browaru, dziś po zakupach wszystkie trzy Pinty znalazły się u mnie w domu i powoli rozpoczynam „smakową lustrację”.

Na początku kilka słów o Browarze Pinta. Jest to browar kontraktowy stworzony przez piwowarów domowych, którzy swoją twórczością chcieli podzielić się z szerszą publicznościom. Polskie prawo skonstruowane jest tak, że piwowarzy domowi mogą piwo uwarzyć, ale pod warunkiem, że sami je wypiją – sprzedać nie wolno im ani kropli. W związku z tym piwowarzy domowi wynajęli Browar Na Jurze by piwo pod ich nadzorem uwarzył. Z tego małżeństwa narodziły się trzy unikalne style piwa, a według zapowiedzi wkrótce możemy spodziewać się kolejnych.

Próbowanie butelkowych Pint rozpoczynam od najmocniejszego uderzenia czyli Ataku Chmielu – styl American India Pale Ale. Piwa Pinty zamknięte są w bezzwrotnych butelkach przypominających NRW ale nie będących nimi. Etykieta bardzo charakterystyczna – długi prostokąt bez kontr ani krawatek. Na etykiecie znajdują się wszelkie informacje o tym jakiego rodzaju słodów, chmieli i drożdży użyto do produkcji.

No to chyba tyle gadania, rozpoczynamy podróż w nieznane. Po otwarciu z butelki ulotnił się bajeczny zapach, świeży, coś jakby owocowy. Po przelaniu do pokalu ukazuje się czerono-miedziana ciecz z niezbyt bujną, ale gęstą i utrzymującą się do końca pianą.

Pierwszy łyk i od razu poczułem się zaatakowany, oczywiście chmielem. W pierwszym momencie intensywna goryczka atakuje wszystkie receptory smakowe. Dopiero z każdym następnym łykiem z cieczy wydobywają się kolejne niezapomniane smaki. Prym wiedzie tu posmak opisywany na etykiecie jako cytrusowy – jak dla mnie czerwony grapefruit. Twórcy Ataku Chmielu nie nakłamali na etykiecie, obecne są aromaty żywiczne i sosnowe dzięki którym smak Ataku Chmielu jest niepowtarzalny.

Podsumowując, piwo jest niezwykle ciekawym produktem. Na swojej piwnej drodze nie spotkałem jeszcze niczego podobnego. Na pewno warto było wydać te 6,50 zł. Jeśli ktoś jest fanem chmielu smakować mu będzie na pewno, dla miłośników piw słodowych i karmelowych Atak Chmielu może być zabójczy. Dla poszukiwaczy piwnych perełek jest to lektura obowiązkowa! Ja chętnie napiłbym się jeszcze nie raz…

Tyle o tym świetnym trunku, oby takie produkcje zdarzały się częściej i edukacja smakowa obejmowała coraz większą liczbę naszych rodaków. W najbliższym czasie spodziewajcie się recenzji kolejnych Pint, a także kilku słów na temat „zaciągu niemieckiego”, który w ostatnim jest dość mocny w moim domu.

Komentarz [1]

  • K1

    Dobre, ale bez przesady. Goryczka jest, tyle że nie tradycyjna, piwna, a cytrusowa. Ogólnie te wszystkie APA/AIPA smakują jak z cytrusów, a nie piwo. Ale niestety teraz taka moda. Przydałby się jakiś mocno nachmielony pils z użyciem tradycyjnego czeskiego lub niemieckiego chmielu.

Skomentuj K1 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *