[Imperator Bałtycki] Imperator po raz drugi!

Ci, którzy regularnie śledzą Mojego Kufelka mogą pomyśleć, że to déjà vu. Nic z tych rzeczy, po prostu Imperator Bałtycki pojawia się po raz drugi. To celowy zabieg, którym chcę pokazać, że to samo piwo pite w przeciągu 3 miesięcy może różnić się od siebie diametralnie i niekonieczne dlatego, że browar przestał się starać.

Skąd się biorą różnice w smaku teoretycznie tego samego piwa? Powodów może być kilka. Po pierwsze jeżeli są to różne partie (np. z różnych lat) to przyczyną może być jakość zboża i chmielu hodowanego w danym roku. W przypadku piwa nie jest, aż tak jak w winiarstwie, że jakość zbiorów decyduje o tym czy wino z danego roku będzie dobre czy nie, ale na przykład chmiel z różnych roczników może być mniej lub bardziej goryczkowy co z pewnością będzie miało jakiś wpływ na końcowy wyrób.

Innym czynnikiem zmieniającym smak piwa jest czas. Pewnie nie raz już Wam powtarzałem, że porter bałtycki im starszy tym lepszy. Jednak ta zasada niekoniecznie tyczy się Imperatora Bałtyckiego. Tutaj mamy do czynienia z piwem (chyba) celowo różniącym się na starcie od tego uwięzionego w butelce przez kilka miesięcy.

Pinta Imperator Bałtycki - świeży

Chodzi o dodanie aromatycznych chmieli. Faktem jest, że zapachy chmielowe w piwie najlepiej wyczuwalne są gdy to jest świeże. Wraz z czasem zapachy pochodzące od chmielu się „układają”, wyłażą inne nuty i „cytrus” gubi się w tle. Mniej więcej właśnie tak było gdy degustowałem poprzednią warkę Imperatora. Wtedy mniej lub bardziej celowo pozwoliłem piwu się przeterminować i liczyłem na ułożony porter bałtycki bez nut „imperialistycznych”.

Tym razem nie mam zamiaru czekać i zaledwie kilka dni po pojawieniu się (jeśli dobrze liczę) trzeciej (jednak) czwartej warki Imperatora Bałtyckiego, odkapslowuję i mówię sprawdzam!

Wyleżakowany Imperator wyraźnie pachniał czekoladą, a wersja „świeża” w zapachu ujawnia wyraźne nuty amerykańskich chmieli z dominacją cytrusów. Czekolada? Oj, może gdzieś tam na trzecim planie, za bardzo delikatną kawą. Czyli faktycznie leżakowanie robi „kuku” chmielowemu aromatowi.

Poprzednio pisałem o „wszechogarniającej goryczce”, a teraz gorycz oczywiście zauważam, ale nie wydaje mi się ona aż tak mocna, raczej krótka i skontrowana czekoladą z nadzieniem pomarańczowym – nuta owocowa jest wyraźna. Mam cichą nadzieję, że to tegoroczne chmiele miały niski alfa-kwas, a nie moje kubki smakowe się tak zdegenerowały, że te zadeklarowane 109 IBU odczuwają jako „goryczkę lekką”. Oczywiście przy odczuciu goryczy swoje robi też wysoki ekstrakt, który jak wiadomo łagodzi chmielowe obyczaje.

Summa summarum Imperator zarówno w świeżej, jak i bardziej wyleżakowanej wersji jest piwem bardzo dobrym. Ciekawskim polecam kupić dwie butelki, jedną spożyć teraz, a drugą w okolicy Bożego Narodzenia – naprawdę widać różnicę.

Pinta Imperator Bałtycki

Imperator z sorbetem arbuzowym

Zdaje się, że nigdy na „Kufelku” poważnie nie zajmowałem się sprawą tzw. parowania (taaa paruje to woda w czajniku) piwa z jedzeniem. Nie jestem fanatykiem dobierania piwa do jedzenia według „rozpisek i tabelek”, po prostu jeżeli pasuje jedno do drugiego to jest dobrze. Portery bałtyckie lubię degustować w obecności kilku kostek gorzkiej czekolady – dla mnie po prostu nie ma lepszego połączenia piwa z jedzeniem.

Tym razem jednak nie będzie „kakaowej tabliczki”. Pinta na etykiecie informuje, że Imperator Bałtycki nada się jako kompan do sorbetu owocowego. Akurat przypadkiem kilka chwil wcześniej zrobiłem sobie sorbet z arbuza. Przypadek…?

Sam sorbet, jak sorbet nie ma żadnej filozofii trochę arbuza, kilka łyżek wody z łyżeczką cukru do blendera, bzy, bzy i do zamrażalnika. Po spróbowaniu zacząłem się zastanawiać po co w przepisie była ta woda i cukier? Słodkie to, to pieruńsko, a smak arbuza i tak wydaje się nieco rozwodniony. Jak ktoś z Was zdecyduje się na takie kulinarne ekstrawagancje, to polecam wersję naturalną bez ww. dodatków 😉

Ale do rzeczy. Wydawało mi się, że słodki sorbet pozwoli wycisnąć z Imperatora nieco więcej goryczy, ale nie. Przeplatając jedno z drugim piwo nadal pozostawia na języku owocowo-czekoladowy posmak. Aha, no i samo połączenie bez rewelacji. Przy następnym porterze wracam do starej dobrej czekolady.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *