III Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa – podsumowanie "organizacyjno-klimatowe”

III Wrocławski Festiwalu Dobrego Piwa już na dobre przeszedł do historii. Czas więc na drugą część podsumowania imprezy – tym razem trochę o organizacji, „łowcach procentów” i klimacie imprezy.

Na fotografii szefowe CK Zamek i FDP oraz prowadzący imprezę.

Cóż można napisać o organizacji FDP? Była dobra i raczej nie można mieć do niej zastrzeżeń. Rzeczą, która na pewno ucieszyła, a może nawet zaskoczyła organizatorów bez wątpienia była frekwencja. O ile w piątek w okolicy leśnickiego zamku było jeszcze dość luźno, tak w sobotnie popołudnie zagęszczenie było ogromne! Na przyszły rok trzeba pomyśleć o jeszcze większym terenie niż w tym roku.

Chyba najbardziej „atakowanymi” stoiskami były browary kontraktowe (Pinta i AleBrowar) oraz browary restauracyjne (Haust i Widawa). Do tego ostatniego stanowiska w sobotę stałem w kolejce z półgodziny. Być może takie zainteresowanie browarami restauracyjnymi sprawi, że w przyszłym roku zobaczymy ich jeszcze więcej?

Lokalizacja

Ludziom z Wrocławia nie trzeba tłumaczyć gdzie jest Leśnica, pozostałym czytelnikom wyjaśniam, że dzielnica ta położona jest jakieś 13 km od centrum miasta. Ja spod swojego domu tramwajem jechałem tam prawie godzinę. Wiem, że dla niektórych ta odległość była straszna i dlatego nie pojawili się na festiwalu – niech żałują! Samo miejsce czyli Zamek w Leśnicy i tereny do niego przyległe jest bardzo przyjemne i klimatyczne – na imprezę tego typu bardzo OK.

„Procenty” nie są najważniejsze!

Głównym celem festiwalu – przynajmniej dla mnie było spróbowanie piw, których do tej pory nie miałem okazji próbować(ewentualnie odświeżenie smaków, które zapomniałem). Niestety niektórzy wyszli z założenia, że poznawanie nowych smaków nie jest fajne i na festiwal wybrali się z własnym prowiantem – „koncern-lagerem”, a większe hardcory przytargały nawet „coś mocniejszego” skutecznie broniąc się przed poznawaniem nowych smaków i stylów piwnych.

Gdy na początku tego tygodnia pochwaliłem się mojemu znajomemu, że byłem na „festiwalu piwa”, jego pierwsze pytanie było proste: „ile piw wypiłeś”. A przecież tu nie chodziło o ilość!

Mam wrażenie, że kilkoro „festiwalowiczów” wyszło z tego samego założenia co mój znajomy i bezrefleksyjnie wybrało się do Leśnicy w celu „zamroczenia umysłu”. Wśród osób pijących ciekawe festiwalowe piwa co jakiś czas przemykały osobniki z butelkami „nudnego” Tyskiego czy Perlenbachera z Lidla. Najbardziej współczułem panu, który pomiędzy stoiskami Pinty i AleBrowaru „tankował” Żubra wprost z „konserwy” (podejrzewam, że w temperaturze pokojowej).

Pojawili się też „łowcy procentów”, którzy za decydujący parametr przyjęli „procenty” – wśród takich osobników dużym zainteresowaniem cieszył się m.in. Primator 24%. Na całe szczęście „artyści” tego typu byli w mniejszości i obraz Leśnicy utopionej w morzu pijanych ludzi pozostał jedynie w głowach tych, którzy odmówili uczestnictwa w „tym pijackim festynie”.

Świetny klimat, świetna zabawa!

No i na koniec kilka słów o klimacie panującym na Wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa. Ludzie, którzy popróbowali kilku dobrych piwem byli w dobrym humorze. Nie spotkałem się z żadną awanturą, a wręcz przeciwnie – uczestnicy festiwalu byli nastawienia do siebie bardzo przyjaźnie, umilając rozmową czy to stanie w kolejkach czy podróż powrotną w tramwaju.

Wszystko to sprawiło, że po festiwali mam nadzieję, że nie tylko ja wróciłem usatysfakcjonowany i już teraz nie mogę doczekać się kolejnej edycji! A jakie są wasze wrażenia po festiwalu? Zapraszam do dzielenia się swoimi opiniami w komentarzach!

Czytaj też: III Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa – podsumowanie „smakowo-odkrywcze”

Komentarz [1]

Skomentuj wro Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *