Dlaczego w multitapie piwo smakuje lepiej?

W pubie jest głośno, tłoczno, ciemno, a czasami w powietrzu unosi się zapach „smażeniny”. Takie warunku nie sprzyjają „porządnej degustacji”, w takich warunkach ciężko wyłapać wszelkie niuanse w super-hiper rzemieślniczym piwie, a do tego zazwyczaj jest drożej. Mimo wszystko ostatnio dużo chętniej piję piwo w multitapie, niż w domowym, „idealnym” do degustacji zaciszu. Dlaczego tak się dzieje?

Z wiekiem, ale też i ze wzrostem piwnej świadomości co raz bardziej doceniam rolę piwa jako „napoju społecznego”. Trunku, który pije się nie tylko dla smaku, ale i dla czasu spędzonego w gronie przyjaznych, często równie pokręconych na punkcie piwa osób.

Jasne, że gdybym miał malutką buteleczkę, wysoko notowanego na RateBeerze RiSa z „egzotycznego” kraju, kupioną za ostatnie dolary to nie otwierałbym jej w pobliżu restauracyjnej kuchni czy w ogródku piwnym przy głównej ulicy zasmogowanego miasta. No ale jeśli mam do czynienia z kolejną polską premierą – piwem, które mam na wyciągnięcie ręki to nie widzę przeciwwskazań do konsumpcji w tych nieidealnych warunkach.

Kontynuacja Wrocław

To, że nie wyczuję subtelnej wanilii na finiszu jest niczym przy multitapowej wymianie zdań, a nieraz nawet „merytorycznej sprzeczce” z piwnymi freakami, ale też i żółtodziobami, którzy mimo wygłaszanej nagminnie deklaracji ja to się nie znam na takim piwie potrafią wnieść do dyskusji sporo. Może dlatego, że nie naoglądali się internetów i nie mają potrzeby szpanowania pojęciami takimi jak „diacetyl”, „DMS” czy nawet „koci mocz”.

Podobnie jest zresztą z piwnymi festiwalami – można powiedzieć, że to jeszcze wyższy level. „Normalni ludzie” (nawet tacy co chętniej pijają piwo w knajpie niż w domu) bardzo często nie potrafią zrozumieć po co jechać do innego miasta, na kilka godzin żeby napić się piwa, które można kupić w pobliskim sklepie albo pubie?

Na takie imprezy jeździ się dla ludzi (znanych i nieznanych – krótkie pogawędki o degustowanym akurat trunku z kompletnie nieznanymi festiwalowiczami są zawsze pozytywne), dla atmosfery, dla bycia bliżej… To trochę podobne zjawisko do pójścia na koncert – po co się tłoczyć w jakiejś ogromnej hali, skoro można posłuchać swojego ulubionego zespołu z płyty? Czy tak nie jest wygodniej i taniej? Jest, ale koncerty dobrych artystów mimo to cieszą się ogromnym zainteresowaniem, bo fani chcą „być bliżej”. Z piwem rzemieślniczym jest tak samo.

Browar Stu Mostów - pierwsze piwa (8)

Na koniec zostawiłem sobie argument dla tych, którzy wciąż nie są przekonani, że „kraft” to nie tylko piwo, ale i ludzie skupieni wokół tego zjawiska. W przypadku niektórych piw to w pubie powinno być lepsze, bo część browarów decyduje się lać w beczki piwa niepasteryzowane, podczas gdy butelki przechodzą pasteryzację. Dzieje się tak dlatego, że nad beczkami wysyłanymi do dobrych pubów browarnicy mają lepszą kontrolę by do wyszynku trafiało piwo świeże – dajemy Wam piwo niepasteryzowane, bo wiemy, że sprzedacie je zaraz po dostarczeniu, a butelka musi być lepiej zabezpieczona bo może spędzić kilka tygodni na sklepowej półce, a później jeszcze kilka dni w szafie u klienta. Taka sytuacja.

A Wy gdzie wolicie degustować? W domu, pubie czy na festiwalu?

2 komentarze

  • Degustować raczej w domu. Pić dobre piwo z elementami degustacyjnymi, ale bez rozkładania na czynniki pierwsze to w lokalu. Aczkolwiek gdy zdarzy się dyskusja na temat piwa z współbiesiadnikami w multitapie, to niejednokrotnie wnosi bardzo dużo i można wtedy, przeanalizowac dane piwo lepiej, niż samemu. Zgadzam się też, że Kraft to nie tylko samo piwo, ale też ta otoczka.

  • Luk

    Świetnie ujęty temat. Twój wpis wygrał lutowy #Gastroblog w kategorii „Blog o alkoholach”, gratuluję Bartosz!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *