[B-Day Lądowanie w Bawarii] Pinta, AleBrowar i Piwoteka razem w służbie piwnej rewolucji
Urodziny Pinty, AleBrowaru i Piwoteki Narodowej stały się pretekstem do uwarzenia pierwszego polskiego pszenicznego IPA. Trzej solenizanci wzięli się do roboty i wyszło im B-Day Lądowanie w Bawarii.
B-DAY LĄDOWANIE W BAWARII
Kooperacja: Pinta, AleBrowar, Piwoteka
Browar: Na Jurze
Styl: Weizen IPA
Ekstrakt: 13,1 %
Alkohol: 5 %
Cena: ~ 6,70 zł
Pomysł uwarzenia wspólnego piwa przez Pintę i AleBrowar padł ze strony Piwoteki Nadowowej, a pretekstem do wcielenia pomysłu w życie były drugie urodziny łódzkiego lokalu oraz browaru kontraktowego Pitna i „roczek” AleBrowaru. Pierwszy z browarów opracował zasyp, drugi chmielenie, a wszystko to wspólnie uwarzono w Browarze Na Jurze. Premiera miała miejsce podczas Wrocławskiego Festiwalu Dobrego Piwa.
Weizen IPA w zamyśle ma być połączeniem bawarskiej pszenicy z amerykańskim chmieleniem. Nazwa „B-Day Lądowanie w Bawarii” nawiązuje do kryptonimu operacji „D-Day Lądowanie w Normandii”. Jednakże w tym przypadku B-Day ma również oznaczać „birthday” czyli urodziny trzech „piwnych rewolucjonistów”.
Etykieta B-Day’a stylistycznie nie jest związana ani z serią Pinty, ani z wyrobami AleBrowaru. Wojenno-różowa stylizacja z chmielo-szyszko-granatem jakoś szczególnie nie przypadła mi do gustu. No ale przecież nie osądza się „książ… piwa po okła… etykiecie”.
W składzie znajdziemy: słody Weyermann pilzneński, pszeniczny jasny, pszeniczny ciemny, Carared, Caraaroma, Carawheat, pszeniczny czekoladowy i melanoidynowy oraz chmiele Citra, Cascade i Centennial. Za „cudowną przemianę” tym razem odpowiadały drożdże Safebrew WB-06.
Urodzinowe dzieło koloru ekstremalnie mocnej herbaty nalewa się z ładną czapą piany, która z biegiem czasu redukuje się do centymetrowej powłoki i pozostawia po sobie liczne „firanki” na ścianakach szklanki. Całość jest klarowna, a hefeweizenowych drożdży ani śladu. W zapachu dominuje karmelowa słodycz, uzupełniona odrobiną żywicy.
B-Day to dość ciekawa kompozycja smakowa. Karmelowość pierwszego łyku szybko „przemywana” jest intensywną grapefruitową goryczką. Po chwili na języku pojawiają się subtelne goździki. Dzięki niewielkiej treściwości piwo wykazuje się dobrymi właściwościami orzeźwiającymi.
Podsumowując muszę przyznać, że Lądowanie w Bawarii powiodło się, jest to przyjemne, wysoce pijalne i przede wszystkim smaczne piwo. Przyczepić się można do trochę zbyt małej „weizenowości”, gdyby nie nazwa i informacja na etykiecie chyba ciężko byłoby się zorientować, że jest to wariacja na temat bawarskiego (dunkel)weizena, amerykański charakter jednak trochę przytłoczył niemieckie cechy. Ale ogólnie efekt współpracy zdecydowanie oceniam na plus i mam nadzieję, że kolejne urodziny będą okazją do kolejnego wspólnego eksperymentu, miejmy nadzieję, że jeszcze bardziej „odjechanego”.
Cóż, piwo dość przeciętne. Smakuje jak klasyczny ale – gdyby nie informacja o związkach z weizenem ciężko byłoby się takowych doszukać. Ogólnie wrażenie przyjemne, ale to piwo nie wnosi nic nowego. Dyżurni entuzjaści browarów kontraktowych będą się z urzędu podniecać,jednak trzeźwo patrząc – nie ma rewelacji 🙂